Wielki trud, wielka odpowiedzialność - i wielki stres. Aby pomnik powstał, trzeba wyłożyć sumy przekraczające w ogromnej większości przypadków finansowe możliwości jego projektanta. Gdy biedny jak mysz kościelna poeta napisał. sonet, jego praca dobiegła końca; produkt natchnienia, talentu i formalnych poszukiwań autora uzyskał ostateczną postać. Wiersz w rękopisie i wiersz powielony w milionach egzemplarzy są tym samym wierszem. Druk nie wpływa na siłę poetyckiego wyrazu; walory estetyczne tomiku, jego nakład i związana z wysokością nakładu popularność poety są odrębnymi od owej siły wartościami. Końcowy efekt swej pracy może również oglądać malarz, bo choć blejtramy, płótna, farby, palety i pędzle kosztują drożej niż papier i długopis, ich cena wciąż mieści się w granicach wypłacalności przeciętnego zjadacza chleba. W braku mecenasów zainteresowanych wierszem lub obrazem malarstwo i poezja mogą na pocieszenie odegrać rolę prywatnego hobby.
Miniaturowy model pomnika w warsztacie rzeźbiarza i gotowy pomnik w plenerze to dwie rzeczy bardzo się między sobą różniące - już choćby z tego powodu, że model oglądamy z ptasiej perspektywy na tle ściany, a gotowy pomnik z żabiej na tle nieba, zieleni drzew lub architektury. Jeszcze bardziej oczywista jest rola wymiarów geometrycznych: inne emocje budzą morskie fale o półmetrowej wysokości, inne o pięciometrowej. Twórcy pomników są zatem w większym stopniu niż inni artyści - z wyjątkiem kompozytorów oper i utworów na wielką orkiestrę symfoniczną - uzależnieni od mecenatu. Mogą próbować fundatora przechytrzyć, sprytnie przemycić własną ideę, ale albo projekt zostanie przez niego zaakceptowany i sfinansowany, albo nigdy nie ujrzą swej pracy w pełnym wymiarze i w pełnym słońcu. W pewnym stopniu odpowiedzią na owo uzależnienie jest obecna „od zawsze" w pracowni Mariana Koniecznego na krakowskim Salwatorze i niezmiennie przyciągająca wzrok gości rzeźba Dedal i Ikar, a ściślej mówiąc ta spośród jej licznych, powstających od kilkudziesięciu lat wersji, którą profesor darzy szczególnym sentymentem. Pierwsze warianty cyklu Dedal i Ikar zwróciły na siebie uwagę publiczności i zawodowych krytyków już podczas pierwszego ze „Spotkań Krakowskich" w roku 1965, kilka poginęło niestety przy kolejnych przeprowadzkach. Rzeźbione ekspresyjnie są bardziej dynamiczne w swym wyrazie nawet od tych pomników, które kojarzą nam się z zatrzymanym kadrem filmowym - jak zdobywający carską armatę Wojciech Bartosz Głowacki czy Nike ze wzniesionym do ciosu mieczem. Konsekwentnie odbiegają od rodinowskiej tradycji. - Dedal i Ikar - komentuje profesor Konieczny - ,,prześladowali" mnie od czasów gimnazjum, kiedy po raz pierwszy przeczytałem napisany pięknym heksametrem poemat Owidiusza. "Omnia posideat non posideat area Minos, ,,wszystko posiadał Minos oprócz powietrza". Jak wzlecieć, jak wydostać się z niewoli, jak dążyć ku wolności. Wolności od narzuconej władzy? Siły grawitacji? Nie wiem, nie potrafię tego sprecyzować. Może zresztą ważniejszy niż sama wolność jest motyw wzlotu i upadku. Upadki i wzloty widzę we wszystkich moich pracach.
Nie tylko Ja, dostrzega je każdy twórca. Zaczyna coś robić, wzlatuje, potem przyjrzy się krytycznie swojemu dziełu i pada, ale znów się podnosi. Na tym rzecz polega. W każdym dziele artystycznym jest jego autor ze wszystkimi swoimi możliwościami i warsztatem, ale również ze wszystkimi niespełnieniami. Bo wyobraźnia zawsze będzie doskonalsza niż sama realizacja. Myśl jest lotna, realizacja - materialna. Akt tworzenia to proces zbliżania wyobraźni do powstającego dzieła. Mówią, że pomaga tu natchnienie - czyli taki moment, kiedy nagle następuje podświadome sprzężenie zręczności i umiejętności manualnych, wiedzy zawodowej i uczucia. Jestem bardzo zadowolony, jeśli w ciągu pięciu godzin pracy miałem kwadrans tego tak zwanego „twórczego uniesienia". Reszta to praca czysto rzemieślnicza (bynajmniej nie ubliżam tutaj rzemiosłu, gwarantującemu solidną realizację tego, co w owym kwadransie zostało wykoncypowane). Dodam jeszcze, że Ikar był tematem wielu dzieł sztuki. Zapominano o Dedalu, chyba ja pierwszy tak go wyeksponowałem. Z rozmysłem, przecież to kolega rzeźbiarz ... W kontekście tych refleksji podkreślić wypada talent Greków w budowaniu intelektualnych konstrukcji dalekich od etycznej jednoznaczności. Legendarny Minos nie był przecież brutalnym, ograniczonym umysłowo tyranem. Przyszedł na świat po dopełnieniu romansu Zeusa z Europą, więc nie musiał wstydzić się rodziców i popadać z ich powodu w rozmaite kompleksy. Stworzył rozsądne prawo, doprowadził Kretę do kulturalnego rozkwitu, ~ogactwa i potęgi_-, Gdy Posejdon brzydko postąpił rozkochując Pasifae w byku, nie rozkazał zgładzie występnej małżonki ani jej potwornego syna; co prawda, z drugiej strony trudno pochwalać dokarmianie Minotaura ludźmi, choćby nawet byli nimi Achajowie, w owych czasach prostaccy w porównaniu z Kreteńczykami. Podstępnie zamordowany na Sycylii, po śmierci otrzymał z woli bogów zaszczytne i odpowiedzialne stanowisko sędziego w Hadesie. Mniej dobrego można niestety powiedzieć o Dedalu - jako o człowieku, bo wedle tradycji był fenomenalnie utalentowanym architektem i rzeźbiarzem. Zbiegł na Kretę, uchodząc z Aten po zabójstwie Talosa. Należał do „artystów dyspozycyjnych"; sprawnie wykonywał wszelkie zamówienia, wykazując sporo własnej inicjatywy. To on wyrzeźbił pustą w środku krowę, aby ukryta w jej wnętrzu Pasifae ugasiła swą oględnie mówiąc nazbyt
oryginalną żądzę - choć przecież mógł powiedzieć, że nie ma w tej kwestii żadnych konstruktywnych pomysłów. Zbudował Labirynt dla Minotaura - ale też podsunął nierozsądnie zakochanej Ariadnie sposób ocalenia Tezeusza. Tu okazało się, iż trudno jednocześnie ukontentować całą rodzinę panującą: Ariadna uciekła z Tezeuszem, który niebawem srodze zawiódł jej matrymonialne nadzieje, zaś król nie zaakceptował udziału Dedala w uprowadzeniu swej córki. W zaistniałym konflikcie powinniśmy zatem stanąć raczej po stronie Minosa. Ale może to i sympatyczny odruch, że łatwiej rozgrzeszamy artystów niż władców? Artystów, którzy u kresu wędrówki zawsze trafiali i trafiają nadal pod władzę jakiegoś Minosa - często głupszego, złośliwszego, bardziej gruboskórnego niż mityczny - jeśli wcześniej szczęśliwym trafem morze nie pochłonęło ich jak Ikara.
Jedną z rzeźb można oglądać w Ogrodzie Rzeźb na Salwatorze