Popiersia

- We współczesnej rzeźbie - stwierdza Konieczny - portret uległ przykrej degradacji. Bardzo mało robi się tego rodzaju prac, choć przecież historia sztuki dokumentuje, że kiedyś rzeźbiarze właśnie portret wydźwignęli na wyżyny. Często mam do siebie żal, iż wobec portretu ja sam popełniłem grzech zaniedbania, ale ponieważ zdrowie i wyobraźnia jeszcze mi nieźle dopisują, a i osób wartych uwiecznienia w brązie spotykam sporo na swojej drodze, jak potrafię, tak owe zaległości nadrabiam. Ktoś powie, że w wielu pomnikach także występują ludzkie twarze, często nawet ich wyraz jest kluczowym elementem kompozycji, więc autor pomników bynajmniej od portretowania nie odchodzi. Prawda to, ale prawda ujęta nader powierzchownie. Tworząc pomnik poszukuję najprostszej, najtrafniejszej metafory określającej pewną ideę; postacie i ich twarze są jej podporządkowane. Muszą mieć własną duszę, ale muszą również tę duszę zaprzedać, jak Mefistofelesowi, ogólnej idei monumentu. Wyobraźmy sobie, że którejś z centralnych postaci Pomnika Grunwaldzkiego nadałem twarz profesora Mariana Zgórniaka, jego sympatyczny, trochę zagadkowy uśmiech. Co by się wtedy stało z ideowym przesłaniem pomnika? Przedstawiałby nie zwycięskiego króla wracającego spod Grunwaldu, lecz studenta Jagiełłę przystępującego do egzaminu z historii wojskowości. ... Nawet w przypadku, gdy na pomniku figuruje tylko jedna postać, odbiegam od zasad portretowania - aczkolwiek w różnym stopniu. Warszawska Nike w ogóle nie jest tą dziewczynką, której rysy wykorzystałem w projekcie, Wojciech Bartosz Głowacki to konkretny chłop, ale przede wszystkim zdobywca rosyjskiej armaty. Znacznie bliżej koncepcji portretu plasują się pomniki Marii Skłodowskiej-Curie, Stanisława Wyspiańskiego, Wincentego Witosa; niemal w pełni sobą jest Władysław Grabski, reformator finansów i premier lI Rzeczypospolitej, którego popiersie wykonałem dla jego rodzinnej miejscowości Borów w gminie Bielawy nieopodal Łowicza. Nie rozmiary o tym decydują, chociaż trochę ponad metrowej wysokości popiersie Grabskiego mogłoby stanąć nie tylko w plenerze, ale i w salonie. Grabski z Bielawy musiał jednak wyglądać jak mąż stanu. Oczywiście był wybitnym mężem stanu - ale nie tylko nim, podobnie jak Aleksander Krawczuk jest nie tylko profesorem i literatem. Tu leży pies pogrzebany: rzeźbiarski portret przedstawiać powinien w pierwszej kolejności duchowość osoby portretowanej, a nie jej dokonania i pełnione przez nią funkcje, choć naturalnie walory te w znacznym stopniu na siebie wpływają. Ponieważ jednak ludzka osobowość jest czymś bardzo złożonym, portretując konkretnego człowieka każdy artysta wydobędzie inną jej cząstkę - i w tym sensie powstaje zawsze „portret podwójny": artysty i modela. Czasem swoje trzy grosze wtrąca przypadek. Kiedy chciałem sportretować syna, on akurat ogolił sobie głowę, więc wystylizowałem jego postać w konwencji zaczerpniętej po trosze z motywów staroegipskich.